czwartek, 25 lipca 2013

Księga Strachu - Rozdział II

Księga Strachu - Rozdział II



Samochód zatrzymał się przed wielkim domem porośniętym zielonym bluszczem. Całe domostwo ukryte było przed otaczającym go światem w gęstwinie drzewek owocowych i krzewów pokrytych różnokolorowym kwieciem. Posesję otaczały rozległe pola zbóż. Łany pszenicy falowały pod podmuchem delikatnego wietrzyku. Dwie mile dalej stał drugi dom, trochę mniejszy od tego porośniętego zielenią.
Huey wysiadł z pojazdu i rozejrzał się po okolicy. Zdjął gogle, które zawsze zakładał, gdy jechał samochodem. Zmierzwił sobie dłonią włosy i odwrócił się do towarzyszek.
- To chyba tutaj... - wyjął kopertę i przeczytał adres na niej napisany.
-Nie przekonamy się, dopóki tam nie wejdziemy - powiedziała Dalian i wysiadła z samochodu. - Ty zostajesz! - powiedziała do wstającej z siedzenia Camilli.
- Że...? Że jak?! Ale...? - krzyknęła kobieta - Ale czemu?!
- Nie wiadomo, co my tam znajdziemy - odpowiedziała z kamienną twarzą dziewczynka.
- I to właśnie powiedziała mała dziewczynka... - powiedziała Camilla z miną, której nikt nie mógł rozszyfrować.
- Dalian ma rację, Camillo - odparł Huey - My jesteśmy bardziej doświadczeni, jeśli chodzi o sprawy z książkami. Czasem dzieją się takie rzeczy, że kobiecie takiej jak ty nie wypada być w tym miejscu i zagraża to jej życiu. Ja jestem weteranem wojennym, a Dalian Czarną Księżniczką, więc nam nic nie grozi. A jeśli już zaistnieje taka sytuacja, poradzimy sobie z problemem.
- Niech będzie - rzekła Camilla rozczarowanym głosem - Ale jeżeli wszystko będzie dobrze to przyjdziecie po mnie?
- Oczywiście - obiecał Hugh.
Dalian podeszła do drzwi domu i zastukała do nich ozdobną kołatką w kształcie lwiego łba. Otworzyła im piękna młoda brązowowłosa kobieta w bladoróżowej sukni. Jej ciemne oczy z zaciekawieniem przyglądały się chłopakowi i małej dziewczynce.
- Panienka Dalian? - spytała uradowana - Oczekiwałam was ze zniecierpliwieniem.
Przesunęła się i zaprosiła ich do środka. Widząc to wszystko Camilla wystrzeliła z samochodu niczym z procy i dobiegła do drzwi.
- Ja jestem z nimi - powiedziała zdyszana.
Wszyscy weszli do domu. Hol był wielki. Podłogę pokrywały marmurowe kafelki, tak samo jak schody prowadzące na wyższe piętra. Na środku sufitu wisiał okazały żyrandol złożony z mnóstwa kryształków połączonych ze sobą w długie paciorki.
Przeszli do salonu. I ten był bogato wystrojony. Mahoniowe meble, drogie tapety i przepiękne obrazy na ścianach. Dalian, Huey i Camilla usiedli na kanapie, a panna Ann na fotelu, który stał naprzeciwko nich.
- Może herbaty? - kobieta zapytała gości.
- Nie, dziękujemy - odpowiedział Hugh - Wolelibyśmy, żeby pani nam powiedziała, co się stało.
- Och, jaka tam "pani"? Nie mam męża, więc jestem panną. Poza tym mówcie mi po imieniu, Ann. - powiedziała ni to oburzona ni to rozbawiona pani domu.
- Co się stało? - naciskała zniecierpliwiona Dalian - W liście pisałaś coś o Upiornej Księdze.
- Ach, tak - rzekła zmieszana Ann - Mój wuj, Anthony True, miał w pobliskim mieście antykwariat i sklep z antykami. Kilka miesięcy temu do antykwariatu wujka ktoś podrzucił paczuszkę. W szary papier była zapakowana jakaś książka. Nikt nie wiedział, kto ją przyniósł, ani co to za księga. W dodatku okazało się, że tomiszcze nie jest napisane w żadnym znanym nam języku. Wuj postawił sobie za punkt honoru ją przetłumaczyć. Odradzałam mu robienia tego, ale on się uparł. Po jakichś 3-4 miesiącach ciężkiej pracy udało mu się przetłumaczyć jeden z rozdziałów. Gdy tylko mu się to udało, zaczął mieć koszmary nocne. Budził się w środku nocy z krzykiem cały zlany potem. Te złe sny czasem doprowadzały go do takiego stanu, że nie mogłam go uspokoić przez kilka godzin. Dodatkowo stał się bardzo lękliwy, bał się wychodzić sam z domu, a nawet do innego pomieszczenia. Wszędzie musiałam mu towarzyszyć ja albo nasza gosposia. Pewnego razu przyszedł do mnie przerażony i powiedział, że widział coś za oknem. Poszłam to sprawdzić, ale nic tam nie było. Tak trwało do momentu, aż musiałam wyjechać do kuzynki. W tym czasie podobno bardzo pogorszył się stan jego zdrowia i zaginęło gdzieś tłumaczenie. - powiedziała zmartwiona -  A tydzień temu dostał zawału i zmarł. Kiedy rozmawiałam z lekarzem, powiedział mi, że zawał został spowodowany strachem. Najprawdopodobniej wujaszka wystraszyło coś niespodziewanego i biedak przez to zmarł... - otarła haftowaną chusteczką łzę spływającą jej po policzku.
- Interesujące...- powiedziała do siebie Dalian - Wspominałaś też w liście coś o jakimś sąsiedzie, który także zmarł ze strachu.
- Tak... - odparła Ann pociągając nosem - Nasz sąsiad, pan Leland, zmarł dwa dni temu. Dowiedziałam się od naszej gosposi, że odwiedził wuja i siedzieli razem w gabinecie rozmawiając o czymś. Od tamtej pory podobno pan Thomas zachowywał się tak jak wujek przed śmiercią. Koszmary nocne, lęki i ciągły strach. A wczoraj zmarł najlepszy przyjaciel wujcia, sir Davin Hall. Także z powodu zbyt dużego strachu. On także odwiedził mojego wujaszka i też o czymś zaciekle rozmawiali. Myślę, że mój wuj pokazał obu panom tłumaczenie owej książki, którą mu ktoś podrzucił do antykwariatu...
- I raczej masz rację, Ann... - rzekła dziewczynka.
- Podobno nadal masz tę książkę - wtrącił Huey.
- Oczywiście - powiedziała kobieta - Już po nią idę.
Wstała i wyszła z salonu. Camilla przez cały czas rozglądała się po pomieszczeniu. Jej oczy lśniły i widać było, że bardzo jej się tu podoba.
- Jak tu jest przepięknie! - powiedziała z zachwytem - Jakże ja bym chciała mieć taki dom...
- Może kiedyś będziesz taki miała. - odparł z uśmiechem na ustach Hugh.
Spojrzał na Dalian. Dziewczynka widać zastanawiała się nad czymś w wielkim skupieniu, bo nie zwracała w ogóle uwagi na swoich towarzyszy.
- Co o tym myślisz, Dalian? - spytał się chłopak.
- Hm? - Czarna Księżniczka podniosła głowę. Pytanie wyrwało ją z zamyślenia.
- Co o tym wszystkim sądzisz? O sytuacji, jaką przedstawiła nam Ann.
- No cóż... Wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z Upiorną Księgą. O tym z resztą przekonamy się, kiedy przyniesie nam to tomiszcze. Mam tylko nadzieję, że ta książka nie narobiła większego bałaganu, niż powiedziała ta kobieta. Nie wiem także, co to jest za Księga... Musimy się przygotować na wszystkie możliwe scenariusze.
Do pokoju weszła Ann ze sporych rozmiarów książką w dłoniach.
- Oto i ona - powiedziała - Po śmierci wujka postanowiłam ją ukryć na wszelki wypadek...
Położyła grube tomiszcze na stolik stojący pomiędzy kanapą i fotelem. Książka oprawiona była w czarną skórę, a na niej wytłoczone były widoczne srebrne wzory. Huey wziął ją do ręki i dokładnie obejrzał okładkę. Dalian wyjęła mu ją z dłoni i sama dokładnie przyjrzała się książce.
- Tak. To na pewno jest Upiorna Księga - otworzyła książkę.
- Uważaj, Dalian! - pisnęła ze strachem Camilla.
- Spokojnie - powiedziała dziewczynka przewracając oczami - Póki nie przeczytam jej tłumaczenia jest niegroźna.
Przewertowała pożółkłe kartki zapisane w jakimś niespotykanym języku. Z księgi wypadła na ziemię mała karteczka złożona na kilka części. Hugh podniósł ją i otworzył.
- To chyba kartka z dziennika... - rzekł przyglądając się tekstowi napisanemu na papierze.
- Co tam jest napisane? - spytała Dalian.
Huey odchrząknął i zaczął czytać.
- "13 czerwca. Nie mogę spać. Znowu. Gdy tylko zanurzam się w świecie snu dopadają mnie te okropne koszmary, które mnie męczą i w śnie i na jawie. Dlatego wolę chodzić cały dzień nieprzytomny, niż budzić się w nocy z krzykiem. Kochana Ann stara się mi pomóc jak tylko może, ale to przerasta jej możliwości. Wczoraj wieczorem widziałem jedno z tych okropieństw za moim oknem. Wpatrywało się we mnie swoimi lśniącymi, przerażającymi oczyma. Słyszałem drapanie w drzwi i dźwięk przypominający sapanie jakiejś dzikiej bestii. Zawołałem moją kochaną siostrzenicę, ale ona nic tam nie widziała ani nie słyszała. Kiedy tylko wyszła wszystko zaczęło się od nowa. Jakby ten stwór za wszelką cenę chciał, żebym postradał zmysły. Przez ciągły lęk wywołany prześladowaniem mnie przez moje najgorsze koszmary, boję się być nawet przez sekundę sam. Wszędzie ktoś musi mi towarzyszyć... To staje się coraz bardziej męczące i dla mnie i dla moich najdroższych - Ann i naszej niezastąpionej gosposi, Catherine. Myślę, że to wszystko dzieje się przez tę okropną książkę, której tłumaczenia się podjąłem. Treść tłumaczenia tej księgi jest tak przerażająca, że nie zdziwię się, jeśli to przez nią dostałem tych halucynacji i koszmarów nocnych. Mam wrażenie, że te
wszystkie potworności wyszły z tej starej książki, która teraz leży w sekretarzyku w moim gabinecie. 
Dzisiaj zaprosiłem na brandy Lelanda. Jest on doktorem psychologii i powinien mi poradzić, co muszę zrobić, aby jakoś wybrnąć z tego szaleństwa. Ma mnie odwiedzić wieczorem, więc jest jeszcze kilka godzin do spotkania. Muszę się przygotować, ułożyć sobie w głowie, co mam mu powiedzieć. Przecież nie na co dzień słyszy się, że twój sąsiad jest doprowadzany do szaleństwa przez starą książkę, która wzięła się nie wiadomo skąd..."
Hugh skończył czytać i spojrzał pytającym wzrokiem na Dalian.
- To koniec tekstu? - spytała.
- Tak... Myślę, że było tego więcej, ale wuj panny Ann wyrwał tylko jedną karteczkę, a resztę zostawił w dzienniku. 
- Gdzie jest wasza gosposia? - dziewczynka patrzyła uważnie na Ann.
- Dałam jej urlop. Tyle przeżyła w ciągu ostatniego miesiąca, że postanowiłam, iż należy się jej odpoczynek.
- Kiedy wyjechała? Widziałaś jak odjeżdża?
- Przedwczoraj wyjeżdżała... Musiałam iść do sklepu. Gdy wróciłam już jej nie było, więc myślałam, że już wyjechała...
Nagle do ich uszy dobiegł dziwny głośny dźwięk.
- To chyba z holu... - powiedziała z lękiem w głosie Ann.
Huey wstał z kanapy i wyciągnął z kieszeni swojego płaszcza colta. Zawsze go nosił ze sobą.
- Proszę tu zostać - powiedział kierując się w stronę holu z wymierzonym pistoletem w drzwi od salonu.
Delikatnie nacisnął klamkę, pchnął drzwi i wyszedł na hol dokładnie przyglądając się każdemu szczegółowi pomieszczenia. Hol nie zmienił się od pory, kiedy byli w nim po raz pierwszy. Tylko jedne niepozorne drzwi, których wcześniej nie zauważył, były otwarte na oścież. Z salonu wychyliły się trzy twarze: Dalian, Camilli i Ann.
- Dokąd prowadzą te drzwi? - spytał chłopak.
- Do piwnicy, ale one powinny być zamknięte. Od roku nikt ich nie otwierał... - odpowiedziała Ann ze strachem.
Dalian wyszła z salonu i podeszła do otwartych drzwi.
- Huey, idziemy - powiedziała stanowczym głosem dziewczynka - Czuję metaliczny zapach dobiegający z tego pomieszczenia.
- My tu zostaniemy... - powiedziała Camilla - Popilnujemy, żeby to coś nie ukradło książki...
Mówiąc to szybko pobiegła razem z Ann do salonu. Pani domu wróciła na chwilę i dała dziewczynce zapaloną świeczkę.
- Uważajcie na siebie - powiedziała cichutko i uciekła do Camilli.
Hugh pierwszy ruszył w ciemność panującą w pomieszczeniu. Za nim dreptała ze świeczką Dalian. 

 ***

Ostrożnie schodzili po kamiennych schodach w dół. W powietrzu czuć było wilgoć, pleśń i metaliczny zapach, który oboje bardzo dobrze znali.
- Coś tu się stało. Czuć krwią i ... śmiercią - powiedziała dziewczynka.
- Możliwe, że gosposia panny Ann wcale nie wyjechała...
- Aaaa!! - krzyknęła wystraszona Dalian - Coś dotknęło mojej nogi!
- Spokojnie! - powiedział Huey kierując światło świeczki na stopnie schodów - To tylko szczur.
- Tylko?! - powiedziała zdenerwowana dziewczynka - Tylko?! Idioto! Ten gryzoń mógł mnie zabić...!
Hugh musiał powstrzymać śmiech, którym o mało się nie zaniósł. Uwielbiał tę małą damę, która zawsze potrafiła go rozbawić swoim zachowaniem i wesprzeć w odpowiednich sytuacjach .
Schodzili coraz niżej, w głąb otaczającej ich ciemności. Panowałaby tam głucha cisza, gdyby nie dźwięk kapiącej wody i pisk szczurów biegających po schodach. Dotarli do najniższych schodków i widzieli już nawet posadzkę piwnicy. Wtem Dalian się zatrzymała. 
- Co się stało? - zapytał Huey.
- Spójrz - powiedziała wskazując mu palcem schody i podłogę - Jak widać miałam rację co do tego zapachu...
Na stopniach schodów i kamiennej posadzce w blasku świecy lśniły kałuże krwi. Wszystko dookoła naznaczone było szkarłatem tego cennego, życiodajnego płynu, który powinien płynąć w naszych żyłach. Nagle usłyszeli gardłowy warkot i przeraźliwy hałas.
- Jak myślisz, co to było? - spytał Huey celując coltem w kierunek skąd dobiegły ich dźwięki.
- Możliwe, że przypuszczenia wuja Ann są trafne. Myślę, że najgorsze koszmary osób, które czytały tłumaczenie wyszły z Upiornej Księgi i straszyły swoich "twórców". Teraz mam pewność, że mamy do czynienia z Księgą Strachu.


__________________________________________________________________________

Kolejny rozdział o Księdze Strachu ukaże się już niebawem :) Mam nadzieję, że ta część mojego opowiadania się Wam spodobała. Zapraszam do czytania kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam
~ Lady Tiania

wtorek, 11 czerwca 2013

Księga Strachu - Rozdział I

Księga Strachu - Rozdział I


Był piękny słoneczny dzień. W pełnym zieleni ogrodzie przy rezydencji  na pobliskim drzewie przysiadł kos i wyrażał głośno swój zachwyt dzisiejszą pogodą. Niedaleko tegoż drzewa na wiklinianym fotelu siedziała Dalian. Dziewczynka jak zwykle pogrążona była w lekturze. Jej ciemne włosy powiewały na lekkim wietrze. Huey siedział niedaleko na trawie i  polerując szmatką swój pistolet przyglądał się małej osóbce.
- Nie! - krzyknęła Dalian. Na jej bladej twarzyczce widać było złość i smutek.
- Co się stało? - spytał zaniepokojony Huey. Wstał z ziemi i podszedł do fotela.
- Jak to co?! Eliza umarła! - odpowiedziała dziewczynka przez łzy - Jak on mógł jej to zrobić?!
- Kto? - chłopak już się domyślał, co jest powodem rozpaczy jego młodej towarzyszki. Już nie raz, nie dwa widział ją w takim stanie. Zazwyczaj było to powodem czytanej przez Dalian książki. Albo jej ukochany bohater umiera, albo lektura kończy się nie tak, jakby chciała dziewczynka. Tylko jeden raz widział ją płaczącą z innego powodu. A stało się to, gdy on sam umierał. Ale to było dawno, wrócił do zdrowia, a po tamtym incydencie pozostały jedynie wspomnienia.
- Ten autor-palant, John Thomson! - wykrzyknęła. Z jej twarzy zniknął już smutek, a jego miejsce zajęła mina, którą Huey znał aż za dobrze- Phi! A podobno jesteś osobą inteligentną!
Dalian często miała o coś pretensje do niego i jeszcze częściej go wyzywała od gamoni, głupców i idiotów. Wiedział jednak, że to jest oznaką sympatii, mimo iż ona się tego wypiera.
- No, już spokojnie - poczochrał ją po głowie. - Przypominam ci, że dzisiaj ma do nas przyjechać Camilla. Wczoraj wróciła z Francji i ...
- Co?! - przerwała mu Dalian - Ta kobieta pozbawiona gustu ma tu przyjść?! Nie! Ja się nie zgadzam!
- Nie dałaś mi dokończyć. Wczoraj wróciła z Francji i ma podobno dla ciebie prezent.
Twarz dziewczynki złagodniała na wieść o prezencie.
-Lepiej, żeby to było coś interesującego, bo jak nie... - dodała próbując zamaskować podniecenie. Z resztą nieskutecznie.
Dalian wstała, wzięła z wiklinowego fotela książkę i ruszyła w kierunku domu.
- Gdzie idziesz? - Huey krzyknął za nią.
- Do domu - odpowiedziała nie odwracając się - Muszę się przygotować psychicznie na to męczące spotkanie.

***

Po południu do drzwi rezydencji  ktoś zadzwonił.
- Ja otworzę - zawołał Huey. Chłopak podszedł do drzwi, otworzył je i jego oczom ukazała się smukła blondynka ubrana w męski strój do jazdy konnej. Kobieta trzymała pod pachą sporych rozmiarów pudło owinięte w szary papier. Camilla Sauer Keynes uśmiechnęła się do chłopaka.
 - Witaj, Hugh! - rzekła przyjaźnie.
- Dzień dobry, Camillo! - przywitał się uprzejmie Huey.
Obieli się po przyjacielsku i weszli do środka.
- Jest Dalian? - spytała rozglądając się po hallu.
- Tak, zdziwiłbym się, gdyby jej nie było... - odpowiedział chłopak.- Kiedy się dowiedziała o prezencie, który jej przywiozłaś z Francji od razu humor jej się poprawił.
Przeszli do salonu. Tam w wielkim fotelu siedziała Dalian. Znowu czytała książkę, tym razem inną. Spojrzała znad lektury na gościa i przewróciła niezadowolona oczami. Camilla Sauer Keynes, nauczycielka pobliskiej szkoły lubowała się w nowoczesnej modzie. Ta niebieskooka blondynka chętnie ubierała się w najbardziej dziwaczne stroje i była wielką fanką twórczości Coco Chanel. Nie podobało się to Dalian, która uważała te "przebieranki" za żałosne i dziwne.
- A ta znowu ubrana jak dziwoląg... - westchnęła dziewczynka na widok Camilli, ale gdy zobaczyła paczuszkę w rękach kobiety od razu się wyprostowała. - Co to jest? - spytała niby od niechcenia.
- To? - kobieta wskazała na pudełko - To jest upominek z Francji ode mnie dla ciebie. Proszę.
Kiedy paczuszka pojawiła się na kolanach Dalian, dziewczynka ze zniecierpliwieniem i podnieceniem zaczęła rozrywać papier. - A ty co tak stoisz? - krzyknęła na Hugh. -  Mamy gościa! Zrób herbaty!
Z pudełka, które było opakowane w szary papier dziewczynka wyjęła piękną porcelanową lalkę o rudych jak marchewka włosach i fioletowej satynowej sukience. Oczy Dalian zabłysnęły radosnym blaskiem. Ale kiedy zorientowała się, że Camilla się jej przygląda zrobiła poważną minę i powiedziała:
- Może być. Dobre wychowanie każde mi podziękować za prezent. Ale nie myśl sobie, że dzięki temu podarunkowi bedę patrzeć na ciebie przychylniej.
Po takiej wypowiedzi Camilla już wiedziała, że jej prezent bardzo spodobał się dziewczynce.
Do pomieszczenia wszedł Hugh z tacą, na której stały filiżanki, imbryk ze świeżo zaparzoną herbatą i talerzyk z maślanymi kruchymi ciasteczkami.
- O! Ale śliczną lalkę dostałaś, Dalian - powiedział na widok podarunku. Dziewczynka spojrzała na niego groźnie i nic nie powiedziała.
Chłopak postawił tacę na stoliczku i gestem dłoni zaprosił obie panie na herbatkę.
- I co tak słychać we Francji? - zwrócił się do Camilli.
- Byłam na pokazie nowej kolekcji Coco Chanel. Mówię ci, cudna! Zwiedziłam Paryż, przepiękne miasto. Takie romantyczne. Wszędzie pełno zakochanych! Aż miło się patrzy...
Opowiadanie Camilli przerwało pukanie do drzwi.
- Przepraszam, ale to pewnie poczta. - powiedział Huey i poszedł do drzwi. Po chwili wrócił z listem w dłoni. Czytał adres napisany na przedzie koperty.
- Ten list jest zaadresowany do ciebie, Dalian.
Dziewczynka z zaskoczeniem wzięła do ręki list i z niedowierzaniem przeczytała napis na kopercie.
- Dziwne...- otworzyła list i zaczęła go czytać. Z każdym przeczytanym wyrazem na twarzy Dalian rysowało się coraz większe zdumienie. - Musisz to przeczytać, Huey.
Po kilkukrotnym przeczytaniu Hugh spojżał na Dalian.
- Co tam jest napisane? - nie wytrzymała Camilla.
- Przeczytaj jej - powiedziała dziewczynka.
- Ekhem - chrząknął - No więc... " Droga Dalian! Na imię mi Ann. Słyszałam o dziewczynce, która jest Czarną Księżniczką Biblioteki Dantaliana, która skrywa w swoich zakamarkach wszystkie Upiorne Księgi świata. Przy pomocy szczęśliwego zbiegu okoliczności i wielu poszukiwań udało mi się zdobyć adres twojego zamieszkania. Czemu tyle szukałam, żeby dojść do Ciebie? Mam do Twojej osoby ogromną prośbę. Wręcz błagam o pomoc. Mój wuj dostał jakiś czas temu paczkę, na której nie było adresu ani nazwy nadawcy. W paczce był tylko egzemplarz oprawionej w czarną skórę z wytłaczanymi srebrnymi wzorami książki. Jej treść była napisana w dziwnym języku, więc wuj postanowił za wszelką cenę ją przetłumaczyć. Po kilku miesiącach ciężkiej pracy udało mu się przełożyć na angielski jeden z rozdziałów. Po tym wuj zaczął miewać koszmary nocne, często krzyczał przez sen i wzywał pomocy. Tydzień temu zmarł na zawal w szpitalu. Tłumaczenie zniknęło, ale najlepszy przyjaciel wujka zmarł z przerażenia. Tak samo jak nasz sąsiad. Wszyscy zmarli na zawał serca spowodowany nadmiernym stresem, a lekarz powiedział nawet, że możliwe, iż umarli ze strachu. Od czasu przetłumaczenia tego rozdziału ludzie z okolicy mówią, że w lesie widzieli dziwne stworzenia. Myślę, że to wszystko ma związek z przysłaną wujkowi książką. Uprzedzam pytanie, mam tę książkę nadal i jest ona schowana w bezpiecznym miejscu. Jeszcze raz proszę o pomoc.
Z wyrazami szacunku, Miss Ann True."
- Co o tym myślisz, Dalian?
- To zapewne sprawka jednej z Upiornych Ksiąg.
- A wiesz przynajmniej której?
- Szczerze mówiąc,  nie mam zielonego pojęcia. Po przeczytaniu tego listu domyślam się, że ta książka doprowadza do śmierci czytającej jej osoby poprzez wywołanie w niej wielkich emocji. Albo tłumaczenie wędruje między ludźmi i dlatego umierają, albo książka wydostała się spod kontroli i uwolniła coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego. jedno jest pewne, trzeba pomóc tej biedaczce, zniszczyć tłumaczenie i zabrać tą książkę do naszego zbioru. - Dalian spojrzała na towarzysza i gościa zdziwiona - Co się tak patrzycie? Ruszamy do tej całej Ann...
- Ale nie podała przecież adresu... - powiedziała Camilla.
Dziewczynka rzuciła jej spojrzenie godne bazyliszka.
- Czy ty jesteś taka głupia, czy tylko udajesz? Chyba na kopercie jest adres, no nie? Jeśli nie podała fałszywych danych to powinniśmy do niej dotrzeć poprzez adres podany na kopercie.
- W takim razie ruszajmy w drogę... - rzekł Hugh.

                                                                                                                                                            
Kolejny rozdział ukaże się już niebawem :)

~ Lady Tiania

sobota, 6 kwietnia 2013

Powitanie

Witam!

Na tym blogu będę publikowała funfiction swojego autorstwa. Będzie on opowiadał dalsze historie Hugh oraz Dalian z anime pt. "Dantalian No Shoka" . Zachęcam do czytania i komentowania moich prac. Chętnie będą widziane wskazówki, co powinnam zmienić :)
Pierwsza część mojego opowiadania wkrótce się pojawi.
Pozdrawiam
Lady Tiania